Nie było mnie kawał czasu, ale tym razem mam wytłumaczenie nie do podważenia: wakacje :) Dzisiejszy wpis będzie więc mało lalkowy. Cały czas ,,jaram się" parkiem rozrywki zwanym Disneyland. Chciałabym przedstawić foto relację, podczas której zobaczycie cząstkę tego bajkowego świata. Zdjęć będzie dużo, ale uwierzcie mi, że jest to tylko kropla tego, co można tam zobaczyć. Cóż. Nigdy nie przypuszczałabym że będę w tak cudnym miejscu i mimo tego, że dzieckiem już (chyba :D ) nie jestem, wybrałabym się tam jeszcze raz.
Zanim z parkingu dojdzie się do głównego parku rozrywki, trzeba kawałek przejść... Trzeba przejść przez ruchomy chodnik, mija się także sklepy, różne kolorowe domki, ludzi przeszukujących nasze torebki i wreszcie przechodzi przez bramki biletowe. Swoją drogą, powrót na parking był dość zakręcony - po pierwsze, było już ciemno i wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Wyszliśmy na całkiem innym parkingu i żeby trafić na ten autokarowy, trzeba było przejść przez jakąś ulicę,a później przez trawę. Po drugie, ludzie dosłownie rzucili się do wyjścia, zaczęli biec na autobusy, do samochodów... Śmiesznie to wszystko wyglądało :D
W przejściu tego różowego domu można było wziąć plany parku w rożnych językach (polskiego brak oczywiście) i szło się dalej i dalej.
Główny zamek Śpiącej Królewny, chyba najbardziej charakterystyczne miejsce w Disneylandzie. Po wejściu do niego można było poczytać historię Śpiącej Królewny, podziwiać piękne, kolorowe witraże i ozdoby wiszące na ścianach. Kiedy wyjrzałam z okna, jakaś orkiestra kończyła właśnie grać na placu za zamkiem.
Obok znajdował się domek Śnieżki. Tutaj także było pełno wiszących na ścianach obrazów, figurki za szkłem, był też pomost wokół którego znajdowały się zwierzątka czyszczące brudne rzeczy Krasnoludków :D Niestety było ciemno i nie dało się zrobić ładnych zdjęć.
Staliśmy także w mega kolejce (praktycznie wszędzie trzeba było stać minimum pół godziny, żeby sie gdzieś dostać), aby dostać się do kolejki ze Śnieżką. Współczuję małym, lękliwym dzieciom - zza prawie każdego rogu wyskakiwała śmiejąca się złośliwie Wiedźma (bulgocząca coś po francusku) i wszystko wyglądało bardzo efektownie :D A tutaj Śnieżka oraz Książę żegnaja ludzi wychodzących z tej właśnie kolejki.
Multum sklepów z milionami pierdółek z praktycznie każdej bajki, jaką Disney kiedyś wyprodukował. Raj dla dzieci, ale nie powiem, że dla dorosłych nie :) Sama wchodziłam do sklepów i oglądałam z podjaraniem lalki :D Ale trzeba szczerze wspomnieć, że się zawiodłam.Praktycznie zerowy wybór lalek, facetów to w ogóle nie było. Można było kupić tylko jeden rodzaj Arielki, Tiany, Dzwoneczka, Roszpunki, Śnieżki, Belli, Kopciuszka, Aurory. No i Merida. Koniec końców, wróciłysmy do domu tylko z nią oraz Roszpunką. A liczyłam na więcej :D
Kolejna atrakcja. Płynąc, można było obejrzeć miniaturki budynków i scen z wielu bajek. Wszystko wykonane z wielką starannością.
Domek Śnieżki z Wiedźmą niosącą jabłko. Powyzej niego kopalnia krasnoludków. Oraz wieża Roszpunki.
Zamek Eryka i Arielki. Mini Eryk patrzy w ,,morze" :)
Wioska Belli.
Czarnoksiężnik z Krainy Oz.
W domu strachu. Straszne to nie było, pewnie ze względu na dzieci. Ale światła, dymy, dźwieki dawały niesamowity efekt i żadne zdjęcia tego nie oddadzą ;)
Jeden z moich ulubionych filmów. Szkoda tylko, że statek Czarna Perła nie przypominała zbytnio tej filmowej.
Park zamykano o 23. Baaardzo szkoda, ponieważ nocą wszystko zaczęło wyglądać o wiele piękniej. Tutaj część parku poświęcona Aladynowi.
No i rzecz najważniejsza: parady. Jedna odbywała się w dzień, druga wieczorem. Od razu ostrzegam, że z tej dziennej zwyczajnie spieprzyłam zdjęcia (nie tylko z niej), co przez moją rodzinę chyba nie zostanie mi zapomniane :) Przestawiłam na jakiś inny tryb w aparacie. Na zdjęciach tylko cząstka tego, co widzieliśmy.
Multum ludzi otaczających ulicę po której jeździły kolorowe platformy. Na nich cudnie przebrani aktorzy, przypominający bajkowe postacie. Między platformami chodzili, tańczyli i jeździli na jakiś podestach inni ludzie, którzy uświetniali widowisko. Wszystko było tak cudowne, że nie umiem tego ubrać w słowa. Wiem, że może się zbytnio ekscytuję i niektórzy zbyliby mnie westchnięciem, albo puknięciem w czoło, ale to było chyba najpiękniejsze widowisko, jakie w życiu widziałam.
Tutaj zdjęcia już dobre :) Wieczorna parada, tuż przed zamknięciem całego parku rozrywki. O ile dzienna była piękna, to ta jest cudowna. Niesamowita gra świateł, muzyka, tańce. Po prostu zapierające dech.
Przepraszam za przydługiego i do tego nielalkowego posta, ale musiałam opisać gdzieś to, co widziałam. Minusem (oprócz małej ilości lalek) było chyba milion ludzi dookoła. Trudno było zrobić zdjęcie, czy dostać się na jakąkolwiek atrakcję. Chciałabym się wybrać tam jeszcze raz, ale na pewno w innym terminie niż lipiec-sierpień. Polecam Disneyland wszystkim, którzy mają jakiekolwiek wątpliwości :)